W obliczu globalnej pandemii i kryzysu gospodarczego, coraz częściej słyszymy o branżach, których przedsiębiorcy są na skraju bankructwa. Do takich gałęzi biznesu zaliczymy między innymi turystykę, gastronomię, szeroko rozumiany handel oraz transport. Jak się jednak okazuje, nie wszystkie firmy transportowe doświadczają ciężkich czasów i przeżywają paraliż w związku z koronawirusem. Które przedsiębiorstwa mają szansę wyjść z opresji obronną ręką?

Czy firmy transportowe poradzą sobie z kryzysem?

Przyczyny kryzysu w branży transportowej

Genezy problemów naturalnie możemy doszukiwać się w globalnej epidemii koronawirusa, który nie tylko rozprzestrzenia się w błyskawicznym tempie, ale i bardzo szybko zbiera swoje śmiertelne żniwa. Kłopot jednak jest na tyle złożony, że usunięcie jednego symptomu nie rozwiązuje ani nie umniejsza całości problemów. Co składa się na kryzys transportowy?

1. Panika związana z łatwością zakażenia – ludzie zrezygnowali z przemieszczania się środkami komunikacji masowej i zbiorowej na rzecz indywidualnego transportu lub pozostawania w domu.
2. Wzmożenie kontroli i wprowadzenie nadzwyczajnych procedur – zakup sprzętu i środków higienicznych generuje dodatkowe koszty i powoduje, że przepustowość w transporcie jest zmniejszona.
3. Niedobór pracowników – widmo problemu kadrowego, o którym alarmują ekonomiści od dobrych kilku lat, odbija się dziś czkawką „przy okazji” pandemii koronawirusa z Wuhan.
4. Zamykanie granic i zawieszanie lotów – najbardziej jaskrawy powód kryzysu transportowego; bardzo niekorzystne zarządzenie i jednocześnie sytuacja dokonana, przed którą rządy wielu państw świata stawiają przedsiębiorców.
5. Masowe zwolnienia lekarskie – problem związany z brakiem rąk do pracy; Ci z kierowców, którzy się obawiają ryzyka lub byli narażeni na infekcję, lawinowo zgłaszają się po L4 i przez dwa tygodnie nie mogą świadczyć pracy.

Czy wszystkie firmy transportowe są skazane na upadek?

Analizując powyższe przyczyny, można wyciągnąć dwojakie wnioski. Po pierwsze – firmy transportowe stoją przed nie lada wyzwaniem, bowiem wszelkie możliwości generowania zysku zostały odebrane, a koszty związane z utrzymaniem działalności muszą zostać poniesione. Jednak uważniejszy czytelnik zwróci uwagę, że wszystkie te problemy dotyczą branży transportowej, ale tylko tej, której główną niszą biznesową jest turystyka i transport osobowy. Do nich zaliczymy szeroko rozumianych przewoźników lotniczych, na przykład Wizzair, Ryanair czy British Airlines, jak również biura podróży korzystające z własnego zaplecza transportowego, jak chociażby Sindbad.

Nieco łatwiejsze położenie czeka firmy transportowe powiązane ze spedycją oraz przewozem towarów, dla przykładu Cargotransport. Takie przedsiębiorstwa nie są pozbawione swojego głównego źródła przychodu, jakim jest transport produktów do hipermarketów, sklepów spożywczych czy innych punktów handlowo-usługowych. W dalszym ciągu istnieje zapotrzebowanie na dobra konsumpcyjne, szczególnie te pierwszej potrzeby, które zostały masowo wykupione w akcie paniki i desperacji. Niezmienny popyt zgłaszany jest również na dobra związane z towarami, które mogą zostać dostarczone wyłącznie kurierem lub paczkomatem po decyzji o zamknięciu sklepów stacjonarnych.

Co zatem możemy zrobić my jako konsumenci w obliczu kryzysu, byśmy nie zostali dotknięci masowymi upadkami firm transportowych – za co przecież wszyscy jako społeczeństwo możemy zapłacić? Po pierwsze: nie odwołujmy zleceń, za które jeszcze nie zapłaciliśmy lub których rezygnacja oznaczałaby zwrot pieniędzy ze strony przedsiębiorcy. Zamiast tego przeplanujmy naszą wycieczkę lub dowolne inne zlecenie na dalszy termin. Firma zobowiązana będzie do spełnienia świadczenia, a my nie przyczynimy się do pogłębienia kryzysu. Po drugie: nie popadajmy w paranoję i nie siejmy paniki. Sytuacja związana z pandemią jest poważna, ale nie oznacza jeszcze końca świata ani globalnego upadku. Zamiast wykonywać impulsywne, nieprzemyślane ruchy, weźmy kilka głębszych oddechów i racjonalnie analizujmy rzeczywistość.

sprawdź cargotransport.com.pl